[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego opo-wieści nie brzmiały jak przechwałki mające olśnić cudzoziemców.To odkrycie jeszcze wzmogło ciekawość Karala.Kim był ten człowiek, sypią-cy wiadomościami jak z rękawa? Przecież nie nauczył się tyle tylko po to, żebywywrzeć wrażenie na dwóch Karsytach!Kiedy wyruszyli w drogę po nocy spędzonej w budynku straży, mając na sobieodświeżone przez służbę ubrania  pochmurne niebo zapowiadało deszcz.Całydzień był ciemny i ponury, po południu chmury jeszcze zgęstniały i wiatr przy-brał na sile.Wtedy Ulrichowi zaczęły mocno dolegać stawy, więc zatrzymali sięwcześniej niż zwykle.Stanęli znów przed gospodą, na podwórzu otoczonym z trzech stron ścianamibudynku, z czwartej  stajnią, przez której środek przechodziła brama.W tensposób na dziedziniec nie docierały podmuchy wiatru.Ulrich zsiadł z grymasembólu, Rubryk spytał, czy nie wezwać uzdrowiciela. Nie trzeba, chyba że wasz uzdrowiciel potrafi ująć mi trzydzieści lat odrzekł Ulrich ze słabym uśmiechem. To tylko wiek.Położę się do łóżka poporcji balsamu i, mam nadzieję, rano nieco się przejaśni, więc jutro nadrobimydzisiejszy wczesny postój.Jednak nie przejaśniło się, kiedy tylko Karal ulokował swego mistrza w łożu,zaczęło padać.Ogólna izba w karczmie była prawie pusta, zła pogoda odstraszyła ludzi odspacerów.W kominku rozpalono jednak ogień, by ogrzał pomieszczenie, cała izbasprawiała dobre wrażenie  o pociemniałych od dymu i ze starości, drewnianychścianach, z kolumnami podtrzymującymi strop, między którymi ustawiono w pół-kolu stoły i ławy, wypolerowane do połysku.Mżawka zamieniła się w burzę, Karalznalazł sobie miejsce przy oknie i zaczął obserwować błyskawice.46  Imponujące, prawda?W szybie okiennej zobaczył odbicie Rubryka.Przewodnik uśmiechnął się, Ka-ral odwzajemnił uśmiech. Może wolisz zostać sam?  zapytał Rubryk. Szczerze mówiąc, nie  odrzekł Karal. Proszę, siadajcie, panie.Za-wsze fascynowały mnie burze, w dzieciństwie wymykałem się na strych, żeby jeobserwować. Niech zgadnę.Mówiłeś, że idziesz do stajni, żeby uspokoić konie  zary-zykował Rubryk i usiadł po drugiej stronie stołu. Mój ojciec nigdy nie wierzył,kiedy mu to powtarzałem, lecz jego koniuszy stawał po mojej stronie i wymy-ślał całe historie, jak to chroniłem najcenniejsze sztuki przed skaleczeniem lubucieczką w panice.Po raz pierwszy Rubryk wspomniał swoją przeszłość. Koniuszy jego ojca to znaczy, że pochodzi z zamożnej, a może nawet szlacheckiej rodziny, a jegoojciec nie był zwykłym chłopem. Mój ojciec nigdy nie miał nic przeciwko temu, w złą pogodę w karczmienie ma tyle pracy.Ludzie zostają w domu, przy ogniu i piją własne piwo.Kiedyjuż przybyli ci, którzy próbowali podróży w czasie deszczu, można było liczyćna chwilę spokoju  przynajmniej do końca burzy.Wtedy my, chłopcy stajenni,mieliśmy wolne. Teraz powiedział wszystko.Jeżeli Rubryk poczuje się urażo-ny jego niskim urodzeniem. To chyba jedyny czas, kiedy nie mieliście zajęcia  odparł Rubryk z poro-zumiewawczym uśmiechem. Zawsze szkoda mi mieszkańców wsi.W najlep-szą pogodę nie mają odpoczynku, jak my, ale pracują trzy razy ciężej, by obsłużyćtych, którzy cieszą się wolnym czasem.Pewnie przypatrywanie się burzy było dlaciebie wypoczynkiem  jedynym, jaki znałeś.Karal zachichotał i rozjaśnił się cały. Tak naprawdę, nigdy o tym nie myślałem.Jeżeli lubi się konie, to nie jestzle.Ojciec nie wyróżniał mnie spośród innych stajennych, lecz był sprawiedliwy spojrzał za okno. Naprawdę nie poznałem ciężkiej pracy, nie zdążyłem doniej dorosnąć.Kapłani Słońca zabrali mnie, kiedy miałem dziewięć lat.Rubryk popatrzył na Karala przez chwilę, potem odwrócił wzrok ku błyskawi-com.Zapadła ciężka cisza, przewodnik chciał chyba zadać pytanie, które uważałza drażliwe i wahał się, czy może. Pewnie chce zapytać o nas  pomyślał Karal. O Kapłanów Słońca i Kars.To nietrudne.Ulrich wyjaśnił mi, co wolno powiedzieć, a czego nie.Nie mam po-wodu zbywać jego pytań, zwłaszcza jeżeli dotyczą spraw powszechnie znanychw Karsie.Zdaje się, że szukał pretekstu, by porozmawiać ze mną sam na sam,w nadziei, że okażę się mniej ostrożny niż Ulrich. Sprężył się nieco.Będzie mu-siał uważać.Aatwo byłoby zaufać Rubrykowi i zbyt się otworzyć.Przewodnik zakaszlał dyplomatycznie.47  Przy.przypuszczam, że zdajecie sobie sprawę z tego, co opowiadająw Valdemarze na temat wybierania dzieci przez karsyckich kapłanów i tego, cosię pózniej z nimi dzieje.Karal westchnął i oparł podbródek na dłoni. Te historie na pewno nie są gorsze niż prawda  odezwał się w końcu.Rubryk kiwnął głową i czekał na dalszy ciąg.Karal opowiedział o swym dzie-ciństwie, wyborze, życiu w klasztorze i pracy z Ulrichem.Wspomniał też o pło-mieniach  wtedy na twarzy Rubryka pojawił się dziwny wyraz, jakby słowaKarala potwierdzały coś strasznego, o czym już wcześniej wiedział. Wybrane dzieci odznaczają się zwykle inteligencją, która zmarnowałabysię w codziennym życiu ich rodzin  albo darem magii.Dużo pózniej Ulrichpowiedział, że mam obie te cechy, lecz dar magii to u mnie raczej potencjał niżzdolność snucia zaklęć.Nazwał mnie kanałem, lecz nigdy nie dowiedziałem się,co to właściwie znaczy.I tak przeraziła mnie możliwość, iż pewnego dnia mojezdolności wyjdą z ukrycia, jak u moich wujów, a wtedy przyjdzie Czarny Kapłan,żeby mnie oddać płomieniom.Jednak tak się nie stało.choć, w pewnym sensie,rzeczywiście przyszedł po mnie Czarny Kapłan.Rubryk czekał na dalszy ciąg, Karal jednak zamilkł.Wreszcie poddał się. Co to znaczy?Karal uśmiechnął się do siebie, teraz go zaskoczy. Ulrich należał do Czarnych Kapłanów, czyli zajmował się wyszukiwaniemdemonów.Solaris jednak odebrała im przywileje, i od tej pory są zwykłymi kapła-nami.Zlikwidowała też oczywiście stosy, przywracając ceremonii oczyszczeniajej pierwotny charakter.Ulrich i ja znalezliśmy jej opis w jednej ze starych ksiąg. Tym razem nie czekał na pytanie. To rytuał inicjacji, przejścia w dorosłość:ci, którzy mają zostać dorosłymi, przynoszą ze sobą jakiś symbol dzieciństwa, bygo spalić, na znak, iż są gotowi przyjąć na siebie obowiązki dorosłych.WedługUlricha ceremonie i święta łatwo nagiąć do własnych celów, gdyż zwykle opierająsię na emocjach.Także ceremonie żniwne i rytuały plonów powracają do starychform.Rubryk zamyślił się. Solaris wprowadziła wiele zmian, prawda? Z pewnością! Zresztą zwykle polegało to na zniesieniu  ulepszeń wy-myślonych przez żądnych władzy kapłanów  poprawił się Karal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl