[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemniej jednak Daniel Vaizey całkowicie zniknął z jejmyśli, a jego miejsce zajął Geoffrey.To z nim się kochała w wynajętychpokojach na Spellow Lane, a teraz nie mógł z nią być, bo przecież umarł!Daty, czas i imiona się nie zgadzały, ale Eleanor nigdy o tym nie myślaław ten sposób.Uznała nawet, że jej chłopczyk z jasnobrązowymi kędziorka-mi i oczami jak bławatki przypomina o wiele bardziej Geoffreya aniżeliswojego prawdziwego ojca  którego twarzy właściwie już nie pamiętała.Nawet o Anthonym i Sybil myślała tylko z rzadka.Kilka razy natydzień spełniała matczyny obowiązek i odwiedzała ich w domu przyParliament Terrace, ale Jonathan zajmował teraz w jej sercu tyle miejsca,że dla innych dzieci pozostało go już bardzo niewiele. Co będziemy robić dziś wieczorem?  spytała. Kiedy potwórpożarł już swój podwieczorek i zniknął w pieczarze, czy mam ci poczytaćbajkę? A może wolisz układankę? Albo zagramy w  węże i drabiny"?155 Układankę, mamusiu, tę z pociągiem.Na twarzy malca odmalował się wyraz czystego szczęścia, dokładnietakiego, jakie teraz odczuwała Eleanor.Po ułożeniu go w łóżeczku nastawiała radio i słuchała muzyki, czasemsłuchowiska, albo czytała książkę; miała teraz nową bibliotekę.Jutroniedziela, więc wszyscy będą mogli dłużej pospać, nawet pan Fulton,któremu akurat w tym wypadku nie przeszkadzało spóznione śniadanie.Och, jakie życie było dobre! Jeśli nie liczyć Ernesta Fultona, byłowłaściwie doskonałe.Nie chciałaby, żeby coś się w nim zmieniło. Tyrone!  zawołała Brenna, jak tylko otworzyła frontowe drzwi. Chyba go nie ma w domu  stwierdziła Cara, kiedy Tyrone sięnie odezwał. Mamo, czy jesteś na niego o coś zła?  Nie.Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie się podziewa. Brenna opadłana krzesło. Nie bawił się za dobrze na przyjęciu, widziałam to wyraznie pojego minie.Wyobraz sobie, że ja też nie.Właściwie było okropnie. Było w porządku, mamo. Nie, nie było, moja mała  rzuciła Brenna ostro. Sybil za wszelkącenę chciała być lepsza, ważniejsza od ciebie.Jej przyjęcie, jej tort.NawetNancy była tylko jej gościem.Ta kapryśnica chyba zapomniała, że torównież twoje urodziny. Och, mamo! Czy to takie ważne?Cara spojrzała na matkę z naganą, a Brenna z miejsca poczuła się jakskarcona uczennica, jakby to ona była siedmioletnią dziewczynką, a Carakobietą w wieku trzydziestu jeden lat. Masz rację, nieważne  powiedziała szybko.Serce ją bolało, aleskoro Cara się nie gniewa na swoją koleżankę, to w takim razie nic złegosię nie stało. Chodz do mnie na chwilkę, kochanie.Kiedy Cara podeszła, Brenna ucałowała ją w policzek i poczochrałapiękne, złotorude włosy.Cara wyglądała o niebo ładniej w swojej taniut-kiej, używanej sukience niż Sybil w tej komicznej różowej kreacji, któraprzywodziła na myśl budyń malinowy.Zajrzała w wielkie niebieskie oczy córeczki w nadziei, że nic nie zmącinigdy tego spojrzenia doskonałej niewinności. Jesteś za dobra.Wiesz o tym, kochanie? Jesteś zupełnie jak twójtata.Ja to się zawsze wściekam z byle powodu.Siadaj mi tu zaraz nakolanach, chcę cię przytulić.156Cara usadowiła się z zadowoleniem na jej kolanach. Kocham cię, mamo. A ja ciebie, kochanie.Właśnie taka jest różnica pomiędzy Caf freya m ia Allardyce'ami.Wszyscy się kochamy, czego nie można powiedziećniestety o tamtej rodzinie. Anthony mnie kocha, mamo.Kazał mi to powiedzieć przez naszego Fergusa.Powiedział, że się ze mną ożeni, jak dorośniemy. Coś takiego!Brenna mogłaby o tym dużo powiedzieć, jeśli kiedyś nadarzy się potemu sposobność. Jak myślisz, Colm, powinnam jej to powiedzieć czy nie?Colm podniósł oczy znad podręcznika, w który się pilnie zagłębiał jużco najmniej od godziny. Co powiedzieć.i komu, kochanie? Och, ty!  wykrzyknęła Brenna z irytacją. Nie słyszałeś anijednego słowa z tego, co przed chwilą mówiłam. Usiłuję rozszyfrować notatki, które zrobiłem na ostatnim zebraniu,wczoraj wieczorem.Zapisywałem bardzo szybko, a teraz nie mogę tegoni w ząb rozczytać. Odłożył książkę na stół. Powtórz, bardzo cięproszę. Chodzi o Eleanor.Jest zła na Marcusa, że rozpuszcza Sybil jakdziadowski bicz, a przecież ona robi dokładnie to samo z Jonathanem.Dzieciak ma pięć lat, a ta cacka się z nim jak z niemowlakiem i niepozwala mu dorosnąć.A do tego napycha tego biednego chłopaczkatonami jedzenia, jakby był tuczoną gęsią.Fergus powiedział, że zda-niem Anthony'ego Jonathan wygląda jak antałek piwa. Zamilkła,a Colm się roześmiał, co ją jeszcze bardziej zirytowało. To wcalenie jest śmieszne, Colm.Tak czy owak, mam coś powiedzieć Eleanorczy nie? Nie. Znów pochylił się nad książką. To wszystko, co masz mi do powiedzenia? Spytałaś mnie o zdanie i odpowiedziałem, Brenno, kochanie rzekł przeciągle. Naprawdę muszę sobie teraz poradzić z tymi notat-kami.Jutro będzie mi jeszcze trudniej je odczytać.A tak z ciekawości.Czy ty byłabyś zadowolona, gdyby Eleanor wygłaszała swoje opinie, jakmy wychowujemy nasze dzieci? 157 Nie, nie byłabym  odparła Brenna z oburzeniem. Przyjaciółkaczy nie, ale zasługuje na to, żeby jej powiedzieć parę słów do słuchu. Cóż, skoro taka jest twoja odpowiedz, Bren.Jeśli w ogóle ceniszprzyjazń, radzę ci trzymać buzię na kłódkę, bo inaczej to ona może cipowiedzieć parę słów do słuchu.Wrócił do swoich notatek, a Brenna nie chciała mu już przeszkadzać.Była zadowolona z przyjazni z Eleanor.Kiedyś wydawało się jej tozupełnie nieprawdopodobne; teraz jednak chętnie by ją spytała, jak w ogólemożna krytykować sposób, w jaki ona  matka doskonała  wychowujeswoje dzieci.Daleko im było do ideału, to prawda, ale żadne nie byłorozpuszczone.Nic z tych rzeczy.Fergus był w dalszym ciągu uosobieniemspokoju, chociaż przebywanie z Anthonym bardzo go zmieniło; Tyronenatomiast był zanadto pyskaty i zapatrzony w siebie  dawniej musiałamu dawać klapsy za to, że tak pózno wracał z dworu; co prawda potemrobiło się jej przykro, bo patrzył na nią wzrokiem zbitego psiaka.Ganiałbez przerwy z chłopakami i robił trochę za dużo hałasu.Dzisiaj wieczoremna pewno będzie chorował.Co się zaś tyczy Cary.Akurat ona nigdy niesprawiała najmniejszego kłopotu. Zrobić ci filiżankę kakao?  spytała Brenna męża. Hm.Colm siedział pochylony nad książką do ćwiczeń, twarz miał bardzoskupioną.W jego kruczoczarnych włosach pokazały się pierwsze srebrnenitki, a na czole ledwie widoczne zmarszczki.Doskonale sobie radził jakna człowieka, który w Irlandii pracował tylko na roli; Brenna podejrzewała,że powinna za to dziękować Lizzie Phelan.Z zasępioną twarzą postawiła czajnik na ogniu.Na szczęście mieli jużza sobą ten straszny rok, zakończony śmiercią malutkiego Rory'ego.Wstrzymała oddech.Wspomnienie nocy, kiedy dziecko umarło w jejramionach, było tak świeże, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj.Przygotowała kakao, usiadła i patrzyła, jak Colm pracuje. W przeciwieństwie do Eleanor, Brenna nie uważała swojego życia zadoskonałe  byłoby głupotą nie mieć nadziei, że kiedyś może być jeszczelepiej  mimo to jednak była całkiem zadowolona ze swojego losu.Pozajednym małym potknięciem Colm był najlepszym z mężów, a dzieci to prawdziwe błogosławieństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl