[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zastanowił się przezchwilę i powiedział:— To jest zupełnie wbrew przepisom.Nie powinienem wysyłać żadnych depesz, októrych nie wie kapitan.Adam zasępił się.Nie przypuszczał, żeby Szmidt tak potraktował tę sprawę.— Ale — ciągnął dalej telegrafista — okoliczności są wyjątkowe.No, cóż? Niech panzanotuje treść i nazwiska.Może akurat te depesze zostaną odebrane? Tylko niech się panśpieszy.Plichta usiadł na wywróconej do góry dnem skrzynce i ściągnął rękawice.— Wiedziałem, że pan nie odmówi — powiedział.— Niech pan pisze — przynaglał go Szmidt.Po chwili depesze pomknęły wprzestrzeń.„Zawiadomić Jerzego Greya w Polsce".„Zawiadomić Stefana Wireckiego".„Zawiadomić Józefa Bielaka, Polskie Linie Lotnicze".„Zawiadomić Andrzeja Kramera".„Adam Plichta z «trzynastki orląt» wzywa pomocy".„SOS------SOS------SOS"------„Rozbitkowie z s/s Junaka II 78° 13' szerokości północnej.przypuszczalnie 170°długości wschodniej".„SOS------SOS------ SOS"------Sygnały Morse'a, brzęczące szybko, urywanie, kropki i kreski pierzchały spod palcówSzmidta i niesione falami elektromagnetycznymi biegły w świat.Plichta nałożył drugą parę słuchawek i siedział nieruchomo przed odbiornikiem,wpatrzony w dobroduszną twarz telegrafisty.„Halo, Jerzy Grey! Halo, trzynastka ze «szkoły orląt» Jerzego Greya!SOS------SOS------SOS"------„Prosimy wszystkie stacje o powtórzenie naszych sygnałów.Tu Adam Plichta.78°13' Nord i 170° Ost na krze lodowej.SOS------SOS-------SOS"-------Szmidt skończył nadawać i ze słuchawkami na uszach czekał.Przestrajał odbiornik nawszystkie możliwe długości fal, słuchał i stroił znowu.Potem powtórzył depesze poangielsku, po niemiecku i po rosyjsku.I znów stroił, znów słuchał, znów czekał.Minuty uciekały szybko.Lada chwila powinien był nadejść Pilewicz z ludźmi i saniami.Z daleka grzmiały lody.Wicher wył i wstrząsał namiotem.Lód pod nogami drżał, zdawał siękołysać i usuwać.Wtem wśród trzasków i gwizdów w słuchawkach, poprzez łomot wiatru i huk pękającegolodu, Plichta usłyszał słowa wypowiadane jakimś obcym głosem w niezrozumiałym języku.Wydało mu się, że jedno spośród wielu tych słów zabrzmiało jak Junak, inne — jakby Grey.Chwycił Szmidta za ramię i ścisnął z całej siły.Ale Szmidt nie zrozumiał, o co mu chodzii przekręcił gałkę strojącą.Słowa rozwiały się i zgasły.Musiałem się przesłyszeć — pomyślał Adam.Tymczasem w słuchawkach raz niżej, raz wyżej, jęczały kropki i kreski, głuszone cochwila trzaskami i szmerami wyładowań elektrycznych.— Mówi Moskwa — powiedział głośno Szmidt.— Teraz Sztokholm.Teraz.TerazMukden, zdaje się.Zaczął szybko notować.Plichta spoglądał mu przez ramię.Szereg liter tworzyłniezrozumiałe słowo.Po jakiemu to jest? — zastanawiał się.— e-y-i u-n-a — Na sześć liter pięć samogłosek.W tej samej chwili Szmidt napisał siódmą literę: -k, i spojrzał na Adama.— Nie rozumiem — Plichta pokręcił głową i wzruszył ramionami.Wtedy telegrafista skreślił pierwszą i drugą literę.— i-u-n-a-k — przeczytał Adam.— Junak! — zawołał.Wzruszenie chwyciło go za gardło.Jakaś daleka stacja mówiła o Junaku.Szmidt pochylił się znów nad odbiornikiem: fading41 gasił sygnały.Wyławiał je ostrożnieczułymi palcami, dostrajając aparat i notował szybko na kartce papieru.Ale teraz międzyliterami tworzyły się coraz dłuższe przerwy, nic nie można było zrozumieć.41Fading — zjawisko zaniku lub zniekształcania się lal radiowych.— Tak jest codziennie — powiedział Szmidt zniechęcony, wskazując na stoszapisanych kartek.— Ale Junak? O Junaku chyba pierwszy raz pan coś usłyszał? — zapytał Plichta.— Tak — przyznał telegrafista.— Pierwszy raz.Tylko nie wiadomo, czy właściwieodczytałem to słowo.Mogło się tak złożyć.Nie dokończył rozpoczętego zdania, gdyż nagle z namiotem stało się coś dziwnego.Brezentowy dach, napięły dotąd jak skóra na bębnie, zaszamotał się wściekle i wypiął sięogromnym brzuchem do wewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl