[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak wkrótce po wprowadzeniu się do tegowspaniałego lokum Lily uświadomiła sobie pewien problem - czuła się samotna.Kiedy postanowiła uciec do Londynu, myślała jedynie o realizacji planu i zdobyciuwolności.Ale gdy już dotarła do miasta i osiągnęła cel, ów fakt stawał się corazbardziej oczywisty i dokuczliwy.Zgodnie ze swym pragnieniem, była teraz samodzielna i niezależna.Ale to nieznaczyło, że chciała być samotna.Bądz co bądz nie miała natury odludka.Jednak bezpoparcia rodziny czy przyjaciół nie mogła liczyć na wejście do towarzystwa.Na początku pomyślała o markizie i ze grozą skonstatowała, że na samo jegowspomnienie krew zaczyna żywiej krążyć w jej żyłach.Choć od ich spotkania minęłytygodnie, nie opuścił jej myśli ani snów.Cóż za ironia, przyznała, że właśnie on jest jedyną osobą, którą znamw Londynie.Ale akurat do niego absolutnie zwrócić się nie mogła.Po pierwsze, żadnaszanująca się kobieta nie poprosiłaby o przysługę dżentelmena, który nie należał dojej rodziny.Po drugie, między nią a lordem Vesseyem doszło do czegoś, krótkiego,ale znaczącego, co bardzo chciałaby zachować w sekrecie.Postanowiła już wcześniej,że nigdy więcej się z nim nie spotka i nie zamierzała tego zmieniać.Przeglądając w zeszłym tygodniu  Morning Post", w rubryce towarzyskiejnatknęła się na wzmiankę o przyjęciu, na którym pojawiło się kilka dam, w tymniejaka Davina Coates.Z uwagi na rzadko spotykane imię, Lily zastanawiała się, czynie jest to przypadkiem jej dawna przyjaciółka. Nieskłonna do długich wahań, czym prędzej skreśliła liścik z pytaniem.Ogromniesię ucieszyła, otrzymawszy natychmiastową odpowiedz potwierdzającą jejprzypuszczenia.Davina pisała nadto, że bardzo chętnie odświeżyłaby dawnąznajomość.I teraz Lily, podekscytowana tym, co miało się wydarzyć, czekała w salonie naspotkanie, zastanawiając się, co zrobi, jeśli przyjaciółka nie będzie taka, jaką jązapamiętała.Ale gdy tylko Davina weszła do pokoju, uświadomiła sobie, żewszystkie obawy były zbędne, ponieważ z miejsca poczuła się tak, jakby dopierowczoraj się rozstały.- Lily ! - wykrzyknęła eteryczna blondynka.Przebiegła przez pokój i objęła przyjaciółkę ramionami, na co ta odpowiedziałajeszcze mocniejszym uściskiem.- Davina! - roześmiała się Lily, gdy już się od siebie oderwały.- Jak cudownieznowu cię widzieć!- Ja też bardzo się cieszę.Własnym oczom nie wierzyłam, gdy otrzymałam twójliścik.Taka byłam wzruszona.- Davina, rzecz niewiarygodna, jeszcze piękniejszaniż jako dziewczynka, pociągnęła Lily na sofę i posadziła koło siebie.- Co u ciebie?Opowiadaj.Lily wybuchnęła śmiechem, pozbywając się resztek napięcia.- Całe osiem lat?- Tak, szczegółowo i po kolei.Zauważyłam, że podpisałaś się jako pani Smythe.Jesteś już zamężna?Lily milczała, ogarnęło ją przytłaczające poczucie winy.Nie chciała okłamywaćprzyjaciółki.Wzdragała się na samą myśl.Ale jeśli Davina choć trochę przypominałaszkolną koleżankę, to nigdy i przed nikim nie byłaby w stanie wiarygodniepotwierdzić stworzonej przez Lily bajki.Nie w tym rzecz, że nie można byłopowierzyć jej takiego sekretu - bo oczywiście można było - ale gdyby znała prawdę,sama nie potrafiłaby okłamywać innych.Słodka i ufna, należała do osób organicznieniezdolnych do kłamstwa, nawet w imię wyższej racji.Prosząc w duchu przyjaciółkę o wybaczenie, Lily zaczęła snuć opowieść o swychwymyślonych losach. Gdy skończyła, uśmiech zniknął z pięknych ust Daviny.- Moje biedne maleństwo, jakież to musiało być potworne, stracić matkę i mężaw tak krótkim odstępie czasu! Całe szczęście, że już nie jesteś sama.Masz przyjaciółi nie będziesz się więcej zadręczać w samotności.Lily posłała przyjaciółce serdeczny uśmiech.- I choć twój smutek jest jak najbardziej naturalny - ciągnęła Davina - nie możeszsię ukrywać.Musisz bywać wśród ludzi.Mam świetny pomysł.W najbliższyczwartek wieczorem wydaję obiad i nalegam, byś przyszła.Z góry zastrzegam, że niechcę nawet słyszeć o odmowie.Lily zachichotała, od wielu dni nie była w tak pogodnym nastroju.- Cóż, w takim razie chyba muszę się zgodzić.5555Ethan wziął od kamerdynera szklaneczkę whisky.Popijając trunek, przysłuchiwałEEEsię rozmowie grupki otaczających go mężczyzn.- Problemem jest zbyt wielka liczba powracających z wojny żołnierzy, którzy niemają szans na znalezienie jakiegoś zatrudnienia - oświadczył lord Pomfrey.- Jeśliczegoś się z tym nie zrobi, z pewnością dojdzie do wrzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl