[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzawszy w ich kierunku, zobaczyłem kilkadziesiąt metrów dalej szyld wypożyczalni sprzętuwodnego. Chłopaki, może wypożyczymy sobie łódkę? zaproponowałem. Marzy ci się podróż w stylu Trzech panów nie licząc dwóch skłóconych dzieci ? Wiktorzażartował. Wezmę Michała i Mateusza, trochę powiosłuję, a to dobrze mi zrobi zapaliłem się dopomysłu. Zgnuśniałeś za biurkiem, ale buły masz w porządku Roch dotknął moich mięśni.48Mateusz, chcesz z wujkiem popływać łódką? Pod warunkiem, że będziemy mieli założone kamizelki ratunkowe Mateusz odparłnadspodziewanie poważnym głosem.Wszyscy spojrzeliśmy na chłopca.Pierwszy raz usłyszeliśmy jego dłuższą wypowiedz, bodotąd tylko grzecznie przytakiwał i bawił się z Michałem.Do tego zaskoczył nas tonem i treściąswego oświadczenia. On tak zawsze? Wiktor patrzył na Mateusza. Mama kazała mi uważać na wasze pomysły dodał Mateusz. Czy mamusia miała coś konkretnego na myśli? zaciekawił się Wiktor. Mama mówiła, że przy ładnych kobietach możecie dostać małpiego rozumu chłopiec byłzadowolony, że tak skupił naszą uwagę. Tu jest dużo kobiet i do tego rozebranych.Roch patrzył w niebo i bezgłośnie poruszał ustami.Nawet nie próbowałem odgadywać, co teżchciał powiedzieć. Chłopcze Wiktor nachylił się do Mateusza jak widzisz, my, to znaczy faceci, jesteśmy wkąpielówkach, a kobiety są w strojach kąpielowych.To jest normalne na plaży.Mama mówiła, żebym mówił do taty tata jak będzie chciał rozmawiać z jakąś panią Mateusz nie ustawał w powtarzaniu pouczeń mamy. Dobra, piraci, założycie kamizelki i będziemy rozrabiali na tym jeziorze zakończyłemdyskusję wstając i biorąc chłopców za ręce.Trochę się opierali, ale zdecydowanie pociągnąłem ich za sobą w stronę wypożyczalni.Wtego typu miejscach, latem, najczęściej rządzili brzuchaci i wąsaci panowie o ponurym spojrzeniu,ale w Kretowinach sprzęt pływający wypożyczał roześmiany młodzieniec. Nie ma już łódek, są tylko rowery wodne oznajmił z uśmiechem na twarzy.Mieliśmy szczęście, że została dla nas jednostka pływająca jakby stworzona do rodzinnegopływania, z dwoma siedziskami z przodu i szeroką ławą w drugim rzędzie.Chłopcy usiedli wfotelach, a ja z tyłu.Obok mnie był drążek steru.Gnani potrzebą poznania nowego akwenudostojnie sunęliśmy w stronę dużej wyspy na wprost kąpieliska.Chłopcy oczywiście usiłowaliścigać się, kto szybciej pedałuje nie rozumiejąc, że razem napędzają tę samą śrubę.Rozglądałem siępo wodzie, gdzie żeglowały nieliczne jachty, po trzcinowiskach kryli się wędkarze, a kajakarze zeswoimi wiosłami przypominali ważki.Dostrzegłem, że gdzieś od strony południowo-zachodniejmogą nadejść ciemne chmury zapowiadające gwałtowny i przelotny deszcz.To mnie zaniepokoiło,a że akurat byliśmy na wysokości końca cypla z letniskiem, postanowiłem zawrócić do przystani.Ruszyłem sterem i poczułem, że drążek luzno chodzi.Szarpnąłem go raz jeszcze, ale utwierdziłemsię tylko w przekonaniu, że byliśmy pozbawieni możliwości sterowania.Jak na złość wiatr sięwzmagał. Załoga, mamy mały problem odezwałem się.Michał i Mateusz z trudem obrócili głowy do mnie. Ja nie mam siły pedałować oświadczył Mateusz. Ja też dodał Michał. Musicie być dzielni. zacząłem przemowę, która miała podnieść ich morale. Mama to samo mówi przed wizytą u dentystki Michał skrzywił się. My nie płyniemy do dentysty? Mateusz zaniepokoił się. Jeszcze nie wycedziłem. Teraz możecie odpocząć, ale za chwilę wiele będzie od waszależało.Na słowa o odpoczynku chłopcy westchnęli i ułożyli wygodnie nogi.Rowerek wodny był tak49skonstruowany, że pasażerowie z pierwszego rzędu napędzali lewą śrubę, a ci z drugiego prawą.Gdybym miał sprawny ster, to mogłem śmiało manewrować nawet czymś tak nieporadnym jak takrypa.Teraz działała tylko jedna śruba, a rowerek z łatwością dryfował niesiony falami i wiatrem.Płetwa sterowa obracała się we wszystkich możliwych kierunkach, co tylko jeszcze bardziejwszystko komplikowało. Przecież wujek może zadzwonić po pomoc usłyszałem, jak Mateusz mówił do Michała.Każdy ma telefon komórkowy. W kąpielówkach? Michał wymownie strzelił gumą od swoich majtek.Miałem jeszcze koszulkę, a telefonu rzeczywiście nie brałem.Znajdowaliśmy się na środkujeziora, a wodniacy żwawo zwiali już do brzegów.Nie pozostało mi nic innego jak wstać i machaćrękami, w ten sposób wzywając pomocy.Na czubku cypla, na chwiejącej się kei stały trzy panie.Ztak dużej odległości widziałem tylko, że były w jasnych ubraniach i jedna trzymała coś na rękach.Może gesty wywołały u nich pewną nerwowość i wtedy zaczęło lać, a pływający pomost zakołysał.Usłyszałem ich krzyk i tylko parę sekund zajęło im zniknięcie wśród drzew.Nas nagle otoczyłystrugi ulewy.Michał i Mateusz wrzasnęli przestraszeni.Usiadłem, bo strasznie nami bujało izacząłem pedałować. Załoga do roboty! zachęcałem chłopców. Ruch was rozgrzeje.Mimo naszych wysiłków znosiło nas na północny zachód.Po kilku minutach rowerzaszorował dnem o nadbrzeżny piasek.Zeskoczyłem do wody i chwyciłem cumkę, by wciągnąć nasdo niewielkiej zatoczki wśród trzcin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]