[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego sądzisz, że pozostałby w okolicy China Town? To była jego okolica, zawsze się tu kręcił.Miał słabość do azjatyckich kobiet, jeślito ci coś mówi.Wszystkie duchy wracają do swoich ulubionych miejsc.To zakorzenione wich psychice.Skręciliśmy za róg, wychodząc przy sklepie jubilerskim Ben'ego gdzie sięzatrzymałam.Goose szedł dalej nieświadom tego, że coś zobaczyłam.Przeszedł jeszczeklika kroków i odwrócił się, dezorientacja zmieniła się w podekscytowanie.Ale nieprzywiązywałam już uwagi do Goose'a, moje spojrzenie popłynęło w stronę kogoś innego.Gapił się na mnie tak samo jak ja gapiłam się na niego.Jego gęste włosy były ciemne,skóra ledwie transparentna a oczy w najbardziej niesamowitym odcieniu zieleni, jakikiedykolwiek widziałam.Podszedł do mnie i w przeciwieństwie do tych wszystkichpoprzednich razów, kiedy to odwracałam się w drugą stronę lub odchodziłam, pozwoliłammu na to. Co zobaczyłaś? zapytał zaniepokojony Goose. Boski koleś, około trzydziestki z ciemnymi włosami i najbardziej żywymi,zielonymi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam. Mówiłam ochrypłym jednostajnymgłosem. Zielone oczy, to on! Goose złapał mnie za rękę.Podskoczyłam na ten nagły iniespodziewany kontakt, ale nie wyrwałam dłoni.Jakiś dziwny prąd przepłynął międzynami, maleńka wibracja.Milczał przez kilka sekund, po czym ścisnął moje palce wmiażdżącym uścisku. Mój Boże, ty ich widzisz!Przeniosłam wzrok z Baxtera na Goose'a.Jego oczy były szeroko rozwarte zpodziwu i zdumienia. W jaki sposób widzisz go teraz skoro nie mogłeś wcześniej? Twoja nekromancja.Dzielisz się ze mną poprzez fizyczny kontakt.Moja uwaga powróciła do Baxtera.Jego długie, białe rękawy pokryte były krwią, taksamo jak jego klatka piersiowa, która była szeroko otwarta.Koszula zwisała w strzępachwokół jego rozdartego ciała.Jego mostek był pęknięty, miał też kilka połamanych żeber,kliku brakowało i nie było serca, pozostawiając po sobie tylko pustą ziejąca dziurę.Przełknęłam żółć napływającą mi do gardła. Zabrali serce stwierdził Goose. Patrz na jego nadgarstki. Skrzywiłam się czując narastające mdłości.Skórabyła obdarta i żywa.Mogłam dostrzec w tych miejscach biel kości. Musiał być w jakiśsposób związany.Co było w stanie, w taki sposób przytrzymać wampira? Coś świętego odpowiedział tak samo przerażony. Wszystko, copobłogosławione, zwłaszcza srebro potrafi je powściągnąć.Kiedy już tak się stanie sąbezsilni.Baxter wyciągnął ramię.Zerwana skóra fruwała, kiedy podniósł rękę do góry wpowietrze. Dotknij go poinstruował Goose i pchnął mnie lekko nadal trzymając za rękę. Czyś ty kurwa oszalał? krzyknęłam w niedowierzaniu uwalniając swoją dłoń izwracając się w jego stronę. Moje próby nawiązania kantaku za pomocą innych mediów nie powiodły się, niemogę kontaktować się z nimi fizycznie ani w żaden inny sposób, ale ty możesz, więcdotknij go! Wyjaśniał z niepokojem Goose. Szybko!Jęknęłam.Nie to chciałam robić dzisiejszego dnia.Jego twarz może i byławspaniała, ale ciało było zmasakrowane.Baxter czekał z wyciągnięta dłonią.Wysunęłamswoją, ale zabrałam ją szybko z powrotem nim zdążyliśmy się dotknąć.To byłoodrażające.Wstrzymałam oddech i tym razem go dotknęłam, nasze palce splotły się zesobą, nim dłonie w końcu się zetknęły.Skóra była gładka a palce długie, spojrzałam mu wtwarz i zniekształcone obrazy pojawiły się w mojej głowie.Ciemne pomieszczenie,betonowa podłoga splamiona krwią, srebrne łańcuchy i noże, związane ramiona, ciętaskóra, łamane kości, niesamowity ból a potem nicość.Obrazy uległy zmianie.Sypialniapomalowana na kolor bzu, białe firanki, podwójne łóżka.Muzyka z gramofonuzagłuszająca stłumione błagania dochodzące z pokoju obok, które zmieniły się w krzykiwypełnione płaczem.szarpiąc wolną dłonią zaczęłam drżeć (umysł miałam pusty myśliniespójne) uwiezione w czymś znacznie gorszym niż mój temperament kiedykolwiekbędzie.Dusiłam sie w ślepym przerażeniu nie mogłam oddychać.Zgięłam się w półdławiąc podczas walki z ogarniającym mnie odruchem wymiotnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]