[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyszłaś w kaloszach? - zapytał.- Jechaliśmy zbierać borówki.Próbowała ukryć znużenie, ale nie było to łatwe.- A ja zadzwoniłem i przeszkodziłem.Przykro mi.- Będzie jeszcze okazja.Czy Hermansson już jest?- Tak, siedzi i czeka na nas.- Powiedz, co się stało.Pojawił się u matki, tak?Munther skinął głową.- Właśnie.Ale w ostatnich dniach był gdzie indziej inie chce powiedzieć gdzie.Chcemy też, by wyjaśnił,dlaczego wydzwaniał do Maud Pehrsson na dzień przedjej śmiercią.Musielibyśmy też zrobić rewizjęmieszkania.Przypuszczam, że prokurator się zgodzi.- Okej.Kiedy Munther poszedł po ThorbjórnaHermanssona, Petra zmieniła kalosze na buty, którenosiła w pracy.Potem otworzyła okno.Będzie więcej pięknych sobót, na pewno.Thorbjórn Hermansson był wyraznie poirytowany,kiedy pokazał się u boku Munthera.Usiadł na krześle,które mu wskazano, wyprostowany, z obiema stopami napodłodze.Miał pomiętą koszulę, a włosy nie chciały gosłuchać, choć raz za razem przygładzał dłonią grzywkę.- Znów się spotykamy - powiedziała Petra, siadającobok Munthera po drugiej stronie biurka.- Jak widać - odrzekł.- Choć nie rozumiemdlaczego.0 co jestem podejrzany? Co takiego zrobiłem? - Po naszym ostatnim spotkaniu wyjechałeś wwielkim pośpiechu.- Czy podróżowanie jest niezgodne z prawem? Niewiedziałem.Thorbjórn Hermansson zmierzył ją spokojnymspojrzeniem.Naprawdę był bezbarwny, niemalprzezroczysty.- Gdzie byłeś? - zapytał Munther.- Czemu pytacie? To, co robię i gdzie jeżdżę, tomoja prywatna sprawa.- Prowadzimy śledztwo w sprawie trzech podpaleń 1zapewniam cię, że wyjdziesz stąd znacznie szybciej, jeśliodpowiesz możliwie najprościej na nasze pytania -powiedział Munther.Thorbjórn uniósł brwi.- Nienawidziłem Maud Pehrsson, to prawda, ale niejestem mordercą.Pod inne domy też miałbym podłożyćogień, tak wam się wydaje?- Znałeś Mirjam Fransson i Doris, i Gundego -powiedziała Petra.- Niespecjalnie.Byliśmy razem na tamtej wycieczcei zeznawałem na procesie, ale poza tym ich nie znałem.Parsknął śmiechem.- Wiecie co, jesteście trochę jak Kling i Klang wPippi Langstrump.Zabawnie byłoby wziąć udział wktórymś z tych waszych spotkań tylko po to, byzobaczyć, jak myślicie.- Nie było cię w domu w czasie dwóch pierwszychpożarów - powiedziała Petra.- Gdzie byłeś? Thorbjórn spojrzał najpierw na swoje dłonie, apotem na nich, unosząc podbródek.- Byłem z kobietą, z którą się spotykam.- Z kobietą? - powtórzył Munther.- Tak.Z kobietą.To takie dziwne? Spędziliśmy kilkadni w hotelu w Karlstad.Jest mężatką, ale możeciedostać numer jej komórki, jeśli to konieczne.Rachunek zhotelu mam w domu.Też możecie go zobaczyć.Nie chcędłużej tu siedzieć.Petra i Munther spojrzeli na siebie.To nie on.- Jaki masz numer buta? - zapytała Petra.- Czterdzieści jeden.Może już wystarczy?Christer patrzył na Toruń, siedzącą z podwiniętyminogami w rogu sofy.Blask świec na stole migotałłagodnie na jej twarzy, ciemne oczy błyszczały.Byłataka słodka, że aż bolało.Ciepła.Prawdziwy człowiek.Chciałby ją dotykać przez cały dzień, obejmowaćramieniem, gdy spacerowali w lesie, trącać jej nogi podstołem, kiedy jedli, głaskać jej włosy, dotykać wargamijej warg.Wdychać.Smakować.- Jesteś cudowny - powiedziała.- To ty jesteś cudowna.Wspaniała.- Dobrze mi z tobą.Zobaczył, jak podnosi dłoń i kładzie na jego dłoni.Fala ciepła wniknęła w jego rękę i spłynęła wzdłużkręgosłupa.Ostrożnie obrócił dłoń i spletli palce.- Też mi z tobą dobrze - powiedział.Ich dłonie żyły teraz własnym życiem, otwierały się,zamykały, obejmowały.Czubki palców dotykały kostek,paznokcie muskały skórę.Taniec. - Popatrz - szepnęła.- To takie ładne.Ich ręce nadal baraszkowały.- Jak myślisz, czy można zatrzymać czas? - zapytałaToruń.- Chyba nie.Potem Christer pochylił się i ją pocałował.Ale może jednak.Magdalena obudziła się w środku nocy.Chciało jejsię do toalety i kręciło się w głowie.Coś jej się śniło ijakiś ciężar wciąż dławił jej pierś, uciskając żebra.Usiadła i spojrzała na Pettera.Spał z lekko otwartymiustami i.głową odchyloną do tyłu.Z odsłoniętą szyją.Ostrożnie nawinęła na palec wskazujący jeden z jegoloków.Potem wyszła na palcach w majtkach ipodkoszulku i odszukała drzwi toalety, nie zapalającświatła.Co właściwie jej się śniło? Dławiące uczucieznikło dopiero wtedy, gdy wyszła z toalety, nie znajdującśladów krwi.Kiedy wróciła do łóżka, radiowy zegar pokazywał3.03.Poprzedniej nocy była to 3.17.Bieganie do toaletykilka razy w ciągu nocy jest widocznie normalne, choćnie pamiętała, by tak było poprzednim razem.Nie pamiętała nic.Prawie.Magdalena odwróciła poduszkę, położyła się inaciągnęła kołdrę aż po nos.Słyszała tylko oddechPettera i szelest kołdry, kiedy się poruszył, by znalezćwygodną pozycję.Czy sen dotyczył wstydu? Poczucia winy? Niepamiętała już tego uczucia, tylko jego moc.Może powinna pójść do psychologa, jak jej radziła Ann-Sofie.Może już pora, by tym wszystkim się zająć.Myśli wirowały w jej głowie.Nie słyszysz, gdy przestaję płakać.Co to jest? Co toznaczy? Niektóre rzeczy sprawiają, że pogarda dlapolityków rośnie jeszcze bardziej.Muszę spać.Jakaśnowa analiza? Muszę spać! Ciekawe, ile Jens dostanie zazdjęcia, które sprzedał do popołudniówek? Pewnie sporo.Nie słyszysz, gdy przestaję płakać.W tym mieście jestcoraz większy wandalizm.A policja nic nie robi.Nawetnie warto zgłaszać.Magdalena otworzyła oczy i wpatrywała się wciemność.W tym mieście jest coraz większy wandalizm.Słyszała wyraznie w głowie głos Gundego.Graffiti.Nie, to zbyt nieprawdopodobne, próbowałaprzekonać samą siebie.A może jednak.Musi to sprawdzić.15 Magdalena zaparkowała przed optykiem przyKyrkogatan, opierając się pokusie przebiegnięcia przezpustą ulicę do Kafejki.Nie ma przecież aż takiegopośpiechu, przekonywała samą siebie.Prawdopodobniewcale nie ma pośpiechu, tylko zwodzi ją własna fantazja.Na schodach wciąż leżały kwiaty, teraz jużzeschnięte.Magdalena przysłoniła oczy dłońmi i zajrzała dośrodka przez szklaną szybę w drzwiach.Wszędzie byłociemno i cicho.Potem okrążyła narożnik budynku,zauważyła między oknami piwnicznymi kilka wulgaryzmów wypisanych czarnym sprejem i weszła wcień padający na podwórze.Dostrzegła napis tam, na schodach prowadzących dotylnego wejścia. Nie słyszysz, gdy przestaję płakać.Tekst został napisany wielkimi białymi literami pozewnętrznej stronie każdego stopnia, jak gdyby byłylinijkami w notesie.Magdalena rozejrzała się.Zieleń póznego lataotaczała małe podwórko na zapleczu jak mur.Przechodzili tędy tylko pracownicy cukierni i dostawcy.Nie, to nie było zwyczajne graffiti, żaden aktwandalizmu dla rozrywki.To było przesłanie.Osobisteprzesłanie dla Gundego i Doris.Dzwoniło jej w uszach, kiedy wyjęła z kieszenikomórkę i wybrała numer Svena Munthera.- Cześć, tu Magdalena Hansson.Przyjedz, proszę, napodwórze Kafejki.Chcę ci coś pokazać.To pilne.Potem pobiegła do redakcji po aparat.Magdalena była tak skupiona na fotografowaniunapisu na schodach, że nie zauważyła nadejścia SvenaMunthera.Podniosła głowę dopiero wtedy, gdy usłyszałaciężkie kroki na żwirze.- Co tam znalazłaś? - zapytał.Miał dość sceptyczny wyraz twarzy i marszczyłłuszczący się od opalenizny nos.Wtedy zobaczył to, co ona.- To wprost niewiarygodne - powiedziała,opuszczając aparat.- Dokładnie te same słowa.Stali przez chwilę w milczeniu, patrząc na litery [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl