[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będzie trzeba dać ekstra w łapę, ale to się opłaci.- Właśnie.A potem możemy spróbować z małym salonem shareby.Powiedzmyza tydzień, jeśli wszystko będzie dobrze szło.- Brzmi rozsądnie.- To dobrze.Z początku nie będziemy potrzebowali aż takiej ochrony jak50dotąd, więc Wyrn i Miraf n mogą pomóc Narvane'owi.Chimov i Zwietlik też.jak dobrze pójdzie.Ale na zmianę, bo zostają też twoimi ochroniarzami.- Chimov nie - zaprotestowałem.- Nie chcę, żeby niezależny za dużo wiedział omoich sprawach.Wymień go na N'aala.Nie jest aż tak dobry, ale szybko się uczy.- Dobrze.Pogadam z nimi i dam znać Narvane'owi.- Dobrze - odetchnąłem.- Zapomnieliśmy o czymś?- Pewnie tak, ale nie mam pojęcia o czym.- W takim razie zabieramy się do pracy.- Jak to miło zobaczyć, że się wreszcie przestajesz obijać i bierzesz do jakiegośuczciwego zajęcia, szefie.- Przestań być taki radosny! I zamknij się z łaski swojej, Loiosh.Narvane potrzebował paru dni, by przyuczyć nowych pomocników dozbierania informacji, toteż skutki nie były natychmiast widoczne.Za to kiedyzaczęły być, a zbiegło się to z początkiem działalności lichwiarza, wywieraływrażenie.Co prawda zidentyfikowali na razie jedynie najniżej stojącychpracowników Larisa, za to znalezli siedem lokali będących jego własnością.%7ładen nie był otwarty - Laris rzeczywiście się przyczaił.Nie wiedziałem, czy siętym cieszyć, czy martwić.Ponieważ gwardziści nadal patrolowali ulice, wybrałemto pierwsze - chwilowo przynajmniej byliśmy bezpieczni.Parę dni pózniej ruszył niewielki salon gry w sharebe, a dzień pózniej wkamienie s'yang i trzy miedziaki.Nasz zasób informacji o Larisie rósł, ale na jegoterenie nadalnic się nie działo.Zacząłem się poważnie zastanawiać, co to może oznaczać.- Kragar?- Tak?- Ilu Dzurów-bohaterów trzeba do naostrzenia miecza?- Nie wiem.- Czterech.Jednego, żeby naostrzył, trzech, żeby wszczęli odpowiednio dużąburdę, by był sens go ostrzyć.- Aha.Miałeś jakiś konkretny cel, opowiadając ten dowcip?- Owszem.Wydaje mi się, że trzeba by sprowokować przeciwnika do działania.- Hmm.- Kragar zamyślił się poważnie.- Masz jakiś plan czy tak po prostucoś ci wpadło do głowy?- Idę się przejść.Kto dzisiaj ma zaszczyt chronić moją skromną osobę?- Przejść? Nie masz nic lepszego do roboty niż spacery?! Przecież toniebezpieczne!- I o to właśnie chodzi.Kto ma dyżur?- Wyrn, Mirafn, Varg i Zwietlik.Gdzie idziesz się przejść?- Idę odwiedzić otwarte przez nas miejsca.Rozniesie się naturalnie, że aniLaris, ani imperialni nie zdołali mnie nastraszyć.Dzięki temu klienci trochę sięuspokoją i interes powinien iść lepiej.Logiczne rozumowanie?- Chcesz pokazać, że się nie boisz, spacerując z czterema ochroniarzami?!- Pytałem, czy rozumowanie jest logiczne - powtórzyłem cierpliwie.Kragar westchnął ciężko.- Jest - przyznał niechętnie.- No, to zawołaj ich.Wykonał polecenie.51 - Doskonale - pochwaliłem go.- A teraz popilnuj interesu do mego powrotu.W piątkę przeszliśmy przez sekretariat i ruinę jeszcze niedawno będącąsklepem.Wolałem nie ryzykować dłuższego pobytu nieznanej ekipy budowlanejw bezpośrednim sąsiedztwie, dlatego chwilowo zrezygnowałem z remontu.Iznalezliśmy się na ulicy.Na rogu Copper Lane i Garshos stało dwóchgwardzistów, więc poszliśmy w ich stronę.Loiosh badał drogę, a ja czułem nasobie wzrok obu członków Gwardii Feniksa.Przeszliśmy Garshos Street nawschód, aż dotarliśmy do Daylond Street i ku memu zaskoczeniu nie spotkaliśmywięcej gwardzistów.Bez kłopotów dotarliśmy do pasera rezydującego w piwnicygospody "The Six Chreotha" wyglądającej tak, jakby od paru tysięcy latsystematycznie choć powoli popadała w ruinę.Paser nazywał się Renorr.Był niski, ciemny, miał kręcone włosy i płaską twarzwskazującą na domieszkę krwi Jhegaala wśród przodków.Był też radosny i nierozglądał się nerwowo, co najdobitniej świadczyło, że jest nowy w branży.Handelkradzionym towarem był zajęciem, na które gwardziści reagowali, w tej kwestiinie sposób było ich przekupić, toteż paserzy szybko stawali się zestresowanymiosobnikami o rozbieganych oczach.Na mój widok skłonił się i powiedział:- Jestem zaszczycony, widząc pana, lordzie Taltos.Skinąłem mu uprzejmiegłową, więc ośmielony dodał:- Chyba odeszli.- Kto? Gwardziści?- Tak.Rano kręciło się ich tu kilku, teraz nie ma żadnego.- Hmm.Skoro tak, to dobrze.Jeśli zmniejszają liczbę patroli, to znak, żeszykują się do zakończenia całej sprawy.- Też tak sądzę, milordzie.- Jak interesy? - przeszedłem do rzeczy.- Niemrawo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]