[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A. 307B, które miała linia.Ogłoszono, że podobnie jak pięć maszyntego typu linii TWA, także i ten został zarekwirowany przez lotnictwo Armii, które nadało imoznaczenie C 75.Jedna ekipa mechaników demontowała fotele, dywany, warstwy wygłuszającehałas silników, druga zaś zdzierała białą błyszczącą farbę i znaki linii z kadłuba.Kiedy obsługinaziemne skończyły swoją robotę, hangar numer 17 został odizolowany od zewnętrznego świata.Dostępu do niego broniła teraz przez całą dobę żandarmeria lotnictwa Armii, jak dowiedział sięCanidy, odkąd rozpoczęła się wojna, izolowanie samolotów i ładunków tak spowszedniało, żenikt nawet nie zastanawiał się, co kryją hangary pod strażą.Przy każdej nadarzającej się okazji, kiedy mechanicy robili coś, czego nie trzeba byłonadzorować, obaj piloci odbywali długie dyskusje na temat długodystansowych lotów na dużychwysokościach.W ich trakcie przygotowali ponad tuzin planów lotów, opartych na założeniu, żestartować będą z Azorów lub którejś z baz w Anglii.Nie wiedzieli, dokąd samolot ma się udać,ani nawet skąd ma startować, ale Lindbergh uważał, że powinni być przygotowani na każdąewentualność.Lepiej było planować teraz, kiedy mieli czasu pod dostatkiem i mogli zasięgnąćrady ludzi znających lokalne warunki, niż próbować improwizować coś w ostatniej chwili.Długie godziny spędzali też w kabinie pilotów, gdzie pułkownik zaznajamiał go zprzyrządami nawigacyjnymi, sterowymi, kontroli pracy silników i schematami przełączaniazasilania poszczególnych zbiorników paliwa.Wiele czasu poświęcił na wyjaśnianie Canidy emujak wycisnąć z czterech 900 konnych silników Wright Cyclone maksymalny zasięg, nie tracącprędkości i mocy.To, że Canidy nigdy nie latał czymś tak wielkim, zdawało się nie sprawiać mużadnej różnicy.Uważał, że to sprawa posadzenia go na parę godzin w lewym fotelu, żeby polatałnad lotniskiem, nauczył się startować i lądować.Canidy nigdy nie był przesadnie skromny, jeśli chodzi o swoje umiejętności pilotażowe, wkońcu był niezłym pilotem myśliwskim, ale miał trudności z podzielaniem optymizmupułkownika.Nie był to jedyny problem, który Canidy miał na głowie.Jego głównym zadaniem było nadalniańczenie admirała w Letnisku.Pojawiały się bez przerwy problemy, zwłaszcza zwartownikami.Nie były to może jakieś szczególnie wielkie tragedie, ale pochłaniały mnóstwoczasu.Wartownicy notorycznie się przeziębiali, jeden potknął się po ciemku o kłodę leżącą naplaży i zwichnął sobie ramię, kłótnie o grafik służb były też na porządku dziennym.Canidy i admirał szybko doszli do porozumienia, że Dick nie jest wcale oficerem łącznikowym.Admirał doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Letnisko jest wprawdzie złotą,ale jednak klatką.Zaprzeczanie temu byłoby obrazą dla jego inteligencji.I wówczas admirałzwalił na jego barki jeszcze jeden zabierający mnóstwo czasu obowiązek.Canidy pluł sobie potem w brodę, że dał się ponieść gorączce gry w drugi, czy trzeci wieczórw Deal, kiedy usiedli do brydża.W kilku robrach po prostu zmiótł admirała, panią Whittaker ipełnego podziwu dla jego gry, wziętego z łapanki na czwartego, agenta FBI.Admirał dostrzegł wCanidym rywala godnego jego własnego talentu i od tej pory, gdy tylko zdybał go przy czymś, cood biedy mogło uchodzić za stół, ściągał do tego czegoś krzesła i zaczynał rozdawać karty.Dickszybko zaczął żałować, że tamtego wieczora nie spasował już po pierwszym rozdaniu.A potem admirał ogłosił, śmiertelnie poważnie, że ma zamiar porwać (ujął to w słowach przywrócić do służby przeciw szkopom ) pancernik Jean Bart , największy okręt wojennyFrancji, który niewykończony stał w porcie w Casablance.Pierwsza wzmianka na temat tego planu wywołała u Canidy ego ledwie pohamowanąwesołość i obawę o zdrowie psychiczne starszego pana.Zdołał się jednak przekonać, żeczynienie zadość humorom admirała jest jednym z jego obowiązków i podążył za nim na jeden zoszklonych tarasów na pierwszym piętrze, który gość zarekwirował na swój  pokój operacyjny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl