[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na miękkich nogach weszła na kamienne stopnie katedry.Nierozglądała się na boki.Nagle ktoś zdecydowanym gestem ujął ją pod ramię.Uniosła głowę, spodziewając się kłopotów.Potężnie zbudowany mężczyznaw czarnym garniturze zajrzał jej w twarz.Ochroniarz, domyśliła się Sonia. Panna Erickson, prawda? zapytał grzecznie. Proszę zabrać ręce zażądała cicho. Nie powinna była pani tu przychodzić oznajmił. Rodzina nieżyczy sobie pani obecności. Nie przyszłam tu dla rodziny, proszę pana odparła. Przyszłamprzez wzgląd na mojego drogiego przyjaciela Marcusa Wainwrighta.Ateraz, jeśli nie chce pan, żebym podniosła głos, proszę mnie puścić.Marcus84RLTżyczyłby sobie, żebym tu była.Za kogo uważa się reszta Wainwrightów,zabraniając mi udziału w pogrzebie? spytała z błyskiem gniewu w zielo-nych oczach. To ważni ludzie, panno Erickson zapewnił, kręcąc głową nad jejdeterminacją. Ja również jestem kimś ważnym zapewniła go. Proszę mnieprzepuścić.Nie zamierzam robić zamieszania, ale nie pozwolę się taktraktować.W oczach ochroniarza mignął podziw zmieszany z rozbawieniem.Cofnął ręce i się ukłonił. %7łyczę szczęścia, panienko.Może się przydać.Zgromadzeni w kościele odwrócili głowy, gdy członkowie klanuWainwrightów ruszyli główną nawą.Sonia patrzyła przed siebie.Niewidziała trumny.Zresztą wcale nie chciała.Czuła się okropnie.Wydarzyłysię trzy niespodziewane rzeczy.Marcus się w niej zakochał.Marcus zmarł.David skradł jej serce.Ceremonia ciągnęła się w nieskończoność.Soniawstawała, siadała i śpiewała z innymi, choć nie rozumiała słów.Wszystkobyło dziwnie odrealnione.Słuchała miłych słów, które wygłaszali politycy,rodzina i przyjaciele Marcusa.Jednak najbardziej poruszyła ją mowaDavida.Musiała mocno zagryzć drżące wargi.Nikt nie ośmielił sięwspomnieć, że pod koniec życia Marcus rozważał ponowny ożenek.Prasamogła więc tylko spekulować.Klan Wainwrightów zamierzał udawać, żeSonia nie istnieje.Po mszy żałobnej poczekała, aż wszyscy opuszczą kościół.Zamierzałasię wymknąć bocznymi drzwiami.Niestety, okazało się, że są zamknięte.Musiała więc wyjść głównym wyjściem, na wprost którego ustawili sięWainwrightowie, przyjmując kondolencje.David stał wśród nich,85RLTwyróżniając się wzrostem i urodą.Czerń dodawała mu powagi.Patrząc przed siebie, Sonia wyszła na blask słońca, które oblało jejsylwetkę jak sceniczny reflektor.Rozmowy ucichły.To tyle, jeśli chodzi o konserwatywny strój i próbę ukrycia się,pomyślała z gorzką ironią.Idz naprzód.Dasz radę.Zignoruj ciekawskie ipotępiające spojrzenia.Nie myśl o Wainwrightach.David jest jednym znich.A rodzina jest najważniejsza.Myśl o sobie jak o kimś specjalnym.Masz do tego prawo!Wreszcie opanowała emocje i spokojnie ruszyła przed siebie.Zastanawiała się, jaka byłaby reakcja zgromadzonych, gdyby włożyłapierścionek od Marcusa.Wciąż go miała.David nie chciał go przyjąć.Dotarła niemal do końca schodów, gdy nagle ktoś szarpnął ją za ramię.Byłato Paula Rowlands z twarzą wykrzywioną gniewem. Wstydu nie masz! Wprost nie mogę uwierzyć, że śmiałaś tu przyjść! Zostaw mnie w spokoju.I natychmiast mnie puść zażądała zwiększą pewnością siebie, niż odczuwała.%7ładna z nich nie zauważyła Holta, który dyskretnie stanął obok. Odprowadzę cię do twojego samochodu, Soniu oznajmił tonemnieznoszącym sprzeciwu. Bo chyba nie wybierasz się na cmentarz? Nie zapewniła. Nie miałem pojęcia, że jest w tobie tyle jadu Paulo powiedział zodrazą. Jadu? zapytała Paula z niedowierzaniem. To ona jestniebezpieczna, Holt.Ja jestem twoją przyjaciółką, pamiętasz? Próbuję syknął, nie puszczając ramienia Soni. Nie obrażajmoich rodziców, Paulo.Ani pamięci mojego wuja.Odejdz natychmiast. Oczywiście szepnęła zawstydzona.86RLT%7łałobnicy odprowadzili ich wzrokiem aż do miejsca, w którym Soniazaparkowała auto.Także dziennikarze wycelowali w nich kamery, choćmieli tyle zdrowego rozsądku, żeby trzymać się z daleka. Byłeś dla niej okrutny cicho zauważyła Sonia. Zasłużyła sobie na to odparł z nieprzejednaną miną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]