[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Intuicyjnie dostosowy-wała się do każdego jego drgnienia, spojrzenia, ruchu.Byłanieświadomą siebie niewinną czarodziejką.Rozpalającą go dobiałości pokusą.SRNieświadoma.Niewinna.Dziewicza.Słowa te przebiły siędo niego przez mgłę tumaniącą mu rozum.Poderwał się nagle.- Przepraszam - wybąkał.- Sara.Ja nie.To znaczy.Spojrzała na niego, oślepiona pożądaniem.- Nie mogę.To znaczy.Nie powinniśmy - wymruczał.Zobaczył w jej oczach zrozumienie, ale i jeszcze coś.Ból.Poczuł się podle.Za nic w świecie nie chciałby jej urazić, awyglądało na to, że dotknął ją do żywego.Nie do końca rozu-miał czym, ale musiał to koniecznie naprawić.- Sara.przepraszam cię - powtórzył.- No już.dobrze?Przewróciła się na bok i usiadła na brzegu łóżka.Patrzył najej szczupłe plecy i czuł się jak zbity pies.Niepewnie wyciągnąłrękę, ale kiedy dotknął jej ramienia, podskoczyła jak oparzona.- Posłuchaj - powiedział, przemagając się.- Nie wiem, cosię ze mną stało.Nie miałem zamiaru.Mówił już jednak do drzwi.Kiedy zamknęła je za sobą,uderzył go podmuch.Zadrżał, jakby to był powiew z Arktyki.Siedział na wygniecionej pościeli i patrzył na drzwi, wymyśla-jąc sobie od najgorszych.- Proszę! Jeszcze tylko raz! - Nikki błagalnie wpatrywałasię w Sarę, leżąc na brzuchu i podpierając głowę rękami.Sara westchnęła.Zazwyczaj godziła się powtórzyć bajkęo księżniczce, ale tego wieczoru zle się jej opowiadało.Pogła-dziła małą po pleckach.- Pózno już.Starczy na dzisiaj.- No, to opowiedz tylko zakończenie.Ten kawałek, kiedyRóża dowiaduje się, że jest piękna, najpiękniejsza.Mało prawdopodobne, żeby jakiegokolwiek księcia zainte-resowało w dziewczynie cokolwiek poza urodą, pomyślałaSRgorzko.Mężczyzni tacy już są.Jake na przykład.Całował ją,jakby świat miał się zaraz zawalić, póki nie otworzył oczu i nieprzyjrzał się jej z bliska.W jednej sekundzie skończyły sięfantazje.Odskoczył od niej, jakby nagle urosły jej różki i wąsik.- Panna Sara ma rację, kochanie - usłyszała nagle jego głos.- Jest pózno.Chcesz, to ci poczytam książeczkę.Nienawidziła siebie za to, że na widok Jake'a coś w niejzaśpiewało.Z największą godnością, na jaką ją było stać, pod-niosła się i odeszła kilka kroków.Przez całe popołudnie udałosię jej go omijać, wymyśliła sobie nawet jakieś zakupy w mie-ście, wieczorem jednak musieli się spotkać.Wspólne usypianieNikki stało się już bowiem zwyczajem.Jeśli nie chciała niepokoić dziecka, musiała zachowywać siętak jak zwykle.Jake widocznie podjął tę samą decyzję.Powin-na była pamiętać, że jest zbyt dobrym ojcem, żeby dopuścić dotego, by cokolwiek zakłóciło życie jego dziecka.No cóż, skoro postanowił zachowywać się tak, jakby nic sięnie stało, to proszę bardzo, ona też to potrafi.Usiadła w buja-nym fotelu i z nieporuszoną twarzą słuchała, jak czyta Nikkibajkę o trzech misiach.Nie było w niej jednak spokoju.Patrzy-ła dziś na Jake'a inaczej, spostrzegała to, co wcześniej umykałojej uwagi.Na przykład jego spracowane dłonie.Były opalone,duże, trochę szorstkie.Teraz, gdy już znała ich dotyk, wygląda-ły jakby inaczej.Tak samo zarost na twarzy.Wcześniej w ogólego nie zauważała.Trzeba było dopiero poczuć go pod palcamii dostać gęsiej skórki, gdy zakłuł ją lekko w twarz, żeby wie-dzieć na przykład to, jak dzięki niemu zaznacza się dołeczek napoliczku.No i usta.Obserwowała je wielokrotnie, wyobra-żając sobie, jak całują.Teraz jednak, kiedy już to wiedziała,były inne.SRCzuła się związana z Jakiem jak z nikim innym.Było tonajważniejsze doświadczenie jej życia, coś, co otwierało oczy.Tak, tylko że on też przejrzał.Ogarnęło ją bolesne wrażenienieadekwatności wrażeń, które z tego zbliżenia wynieśli.Onapragnęła, żeby ten pocałunek nigdy się nie skończył.Onnajwyrazniej wolałby, żeby do niego nie doszło.Pociągał jąmimo swojej urody, a została odrzucona dlatego, że ona tejurody nie miała.Poczuła ucisk w gardle.Doprawdy.Przecież o tym wie-działa.Wiedziała, że się nie podoba mężczyznom.Jake jednakjakimś cudem przebił pancerz, którym się otoczyła.Pozwolił jejuwierzyć, że.%7łe co? Bzdura! Nie wolno ani przez momentudawać, że życie może być inne, niż jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]